MITAKON SPEEDMASTER 65 mm f/1,4 dla Fujifilm GFX

System średnioformatowy to zupełnie inne wyzwania stawiane przed sprzętem. Większa matryca, większe ostrość i rozdzielczość, lepsze przenoszenie tonów i szerszy zakres tonalny. Już w dobrych matrycach FF mamy do czynienia ze zjawiskiem bardzo konsekwentnego obnażania wad optyki. Jeśli tylko coś w optyce „nie gra” od razu zobaczymy to podane na tacy. Wielka rozdzielczość matrycy robi swoje. W przypadku matryc średnioformatowych zjawisko to występuje w większej skali. Tak zwany Mały Średni Format czyli matryce o wielkości 45 na 33 mm stosowane w takich aparatach jak Hasselblad X1D czy Fujifilm GFX 50 S/R również obnaża wady optyki w sposób większy niż przyjęliśmy to odczuwać w przypadku matryc pełnoklatkowych. Nic dziwnego. Do wspomnianych wcześniej zjawisk doliczyć należy większą plastykę i mniejszą głębię ostrości. Tu nie ma miejsca na wady optyki….

Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że firma Mitakon (Zhong Yi) zapowiedziała onegdaj wyprodukowanie średnioformatowego obiektywu standardowego dla systemu GFX o jasności f/1,4. Nie dość, że buńczucznie zapowiedziano taki fakt to jeszcze konsekwentnie ów zamysł zrealizowano. Światło dzienne ujrzała kuriozalna jak na średni format konstrukcja o świetle f/1,4 i ogniskowej 65 mm. To w przeliczeniu 50 mm dla pełnej klatki. Po co tak ostre słowa? Kuriozalna? Ano tak. Otóż najjaśniejsze obiektywy do średniego formatu to takie konstrukcje jak Planar 110 mm f/2 do Hasselblada, Rollei Planar czy Schneider-Kreuznach o ogniskowych 80 mm i 180 mm i jasnościach odpowiednio f/2 i f/2,8. Jest jeszcze obiektyw Mamiya Sekkor do systemu 645 i ogniskowej 80 mm o jasności f/1,9…. Rozumiecie? Nie dosyć, że stworzono konstrukcję od nowa to od razu sięgnięto po ultrajasny otwór przysłony. To nie przerobiony obiektyw kierowany wcześniej do lustrzanek małoobrazkowych – tylko pełnoprawna konstrukcja średnioformatowa. Nie dziwi oznaczenie tego obiektywu nazwą Speedmaster. Obiektyw po innych Speedmasterach uzyskał ogólny rys charakteru… Nim jednak postaram się opisać jak on pracuje i czy warto go kupić poświęcę klika słów na jego opis.

Mitakon zrezygnował w tym obiektywie z dziwnego pseudo skórzanego kuferka na rzecz bardzo wysokiej jakości kartonowego opakowania przypominającego hi-endowe opakowania porcelany Rosenthall z serii Versace. Matowy, czarny, bardzo sztywny karton powlekany z fakturą. Dwie części ciasno spasowane. Klasa podkreślona jego czernią. Gęsta czarna gąbka i praktyczny futerał z nylonu wyposażony w zamki błyskawiczne i grubą piankę w ściankach. Solidne dopełnienie całości. Znacznie bardziej praktyczne niż w obiektywach Speedmaster do Sony.  Dopiero wyciągnięcie owego futerału z umieszczonym we wnętrzu obiektywem powoduje zdziwienie.

Obiektyw jest zgrabny acz ciężki. Mierzy 96 mm długości i ma średnicę 82 mm. Średnica fitra 72 mm. Zbudowany jest z 11 elementów w 7 grupach. Waży prawie tyle samo co natywne szkła Fujifilm o ogniskowych 110 mm czy 120 Macro. Czyli około 1050 gram.  Jest jednak od nich krótszy. Posiada metalową  budowę w całości mechaniczną, nie ma przeniesienia jakichkolwiek danych pomiędzy korpusem, a obiektywem. To solidny kawał metalu i szkła, który bardzo pasuje do Fujifilm GFX 50R. Obiektyw ładnie wygląda. Jest bardzo konserwatywny w kształcie i nie ma w jego budowie żadnych niespodzianek w postaci przewężeń, krzywizn (Milvus, Otus, Batis…) i innych wodotrysków. To co mi podoba się najbardziej i co uważam niezmiennie od lat powinno cechować wszystkie obiektywy to brak gumowanego pierścienia ostrości. Jest metalowy, frezowany i precyzyjny w działaniu.

To właśnie owa metaliczność połączona z prostym designem upodabnia ten obiektyw do takich cudów jak APO 180 Leica R. Pierścień przysłony położony z przodu konstrukcji działa płynnie bez przeskoków i kliknięć co wymusza przyglądanie się ustawionej wartości, a jest się czemu przyglądać – ponieważ w bardzo logiczny sposób ułożono przełożenie tego pierścienia i odległości w zakresie otwartej przysłony od f/1,4 do 2 czy potem między f/2 a f/2,8 są większe niż pomiędzy f/8 czy f/11. Tak jak w innych Speedmasterach ma to znaczenie przy filmowaniu ale w tym przypadku pierścień mógłby być „klikalny”. Zielonkawa poświata warstw przeciwodblaskowych zdradza niezbyt wysoki poziom tłumienia odblasków. To poziom charakterystyczny dla nowych graczy na rynku optyki fotograficznej. To oczywiście wniosek z oględzin. Idźmy dalej. Obiektyw jest natywnie skonstruowany pod GFX co powinno dać do myślenia i stworzyć w naszych umysłach pewien bufor zaufania dla tej konstrukcji. Wydaje mi się, że pierwsze sesje z tym szkłem nie wydobędą z niego tego co najważniejsze…. Dzieje się tak dlatego, że każda superważna konstrukcja wymaga dokładnego poznania. Wyczucia i wczucia jednocześnie. Z jasnością na poziomie f/0,96-1 (oczywiście w “przeliczeniu”) nie ma żartów. Praca z lekko przymknięta przysłoną, praca w różnych warunkach oświetlenia, szykanie kontrastów i dobrego tła może zaowocować uzyskaniem bardzo interesujących obrazów. Obrazy będą tym lepsze, że ostatecznie za obraz odpowiada matryca średnioformatowa bardzo wysokiej jakości. O tym później.

„Natywność” jest widoczna od strony bagnetu. Obiektyw jest „płytki”. Nie ma tu osadzonej gdzieś głęboko w tubusie ostatniej grupy soczewek. Soczewka ostatnia znajduje się na granicy mocowania bagnetowego. To powoduje, że ostatni element optyczny znajduje się naprawdę blisko matrycy. Należy pamiętać o stałym przedmuchiwaniu tego elementu przed założeniem, ponieważ przy większych przymknięciach przysłony zabrudzenia i pyłki mogą być bardziej widoczne.

Istotnym rysem tej konstrukcji jest ośmiokątna przysłona, czyli listki proste w kształcie układające się geometrycznie, a nie zaokrąglone i ułożone koliście. Punkty świetlne mają więc kształt wielokąta a nie koła. Jak na tak duży obiektyw lamelek jest nieco mało bo 9. 12 listków przysłony i to zaokrąglonych tworzyło by na pewno niesamowity efekt rozmycia punktów świetlnych w tle. No cóż to tylko życzenie na przyszłość. Na koniec dodam, że jest to bardzo dobrze wykonany obiektyw. Brak luzów, niedociągnięć. Ładnie frezowane i wypełnione farbą literki i cyfry. Jest dobrze. Jedynie dobicie pierścienia ostrości do końca kończy się głuchym, metalicznym dźwiękiem, który…. Może i przeszkadza ale też wzbudza szacunek do tej bryły. Tak nie mogę tego nie podkreślić. To bardzo skoncentrowany w masie kawał optyki, który sprawia bardzo dobre wrażenie, profesjonalnego narzędzia. Sam metal i szkło. Instrument, który obliczony został w 2018 roku i wnosi swą manualną ostrość do świata nowoczesnych matryc średnioformatowych…. No i co to daje?

No właśnie. Obiektyw wymaga właściwego podejścia. To co może być mylące, to jego jasność. F1,4 nikogo nie dziwi. Tak mamy już to poukładane, że tyle światła oferują konstrukcje standardowe o ogniskowej 50 mm w pełnej klatce kosztujące 1500 zł. To jednak NIE JEST pełna klatka. To średni format. Takie światło obiektywu przekłada się na głębię i możliwości obiektywu o świetle f/1. No właśnie. Pamiętajmy, że to szkło ultrajasne! Tak musimy je traktować. Bardzo dobry obiektyw Fujinon do GFX o ogniskowej 63 mm i świetle f/2,8 robi bardzo dobrą robotę. Jeśli ktoś potrzebuje stałki z AF to obiektyw dla niego. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby w tym zakresie ogniskowej nie posiąść szkła, które będzie przeznaczone do tworzenia ujęć o odmiennym obrazowaniu. Nie tak perfekcyjna korekcja, maleńka głębia ostrości i dostęp do powolnego, ultra precyzyjnego, manualnego ostrzenia otwiera zupełnie nowe możliwości. Ten obiektyw coś zaczął mi przypominać po kilku dniach testowych zdjęć.

Po pierwsze przywołał efekty uzyskiwane z tak jasnych szkieł jak Mitakon Speedmaster 50 mm f/0,95 do Sony czy Voigtlander 50 mm f/1,1. Było to wręcz deja vu. To samo obrazowanie. Papierowa głębia i lekkie duszki przy otwartej przysłonie, zwłaszcza w scenach z małym kontrastem i jasnymi elementami. Te duszki, obniżające jakość to jednocześnie element uplastyczniający obraz i ewidentnie nadający mu klimat odrealnienia i romantyzmu. W niskim kontraście otwarta przysłona świetnie popracuje w portrecie. Jeżeli kontrast oświetlenia się zwiększa, a my wprowadzimy korektę naświetlania in minus, uzyskamy coraz ostrzejszy obraz ze zmniejszonymi obwódkami zmiękczeń. O aberrację chromatyczną nie trzeba się specjalnie martwić ponieważ jest jej bardzo niewiele. Jedynie te duszki to coś co pokochają portreciści czy fotografowie weselni, a znienawidzą mistrzowie reportażu (a tak – reportażu bo teraz z GFX 50R to całkiem realna perspektywa – reportaż w średnim formacie). Aby tej wady się pozbyć i zmniejszyć nieco plastykę na rzecz ostrości musimy zastosować technikę pracy z jasnymi obiektywami. Wystarczy – oczywiście delikatnie – przymknąć przysłonę. Chodzi o lekkie wprowadzenie lamelek przysłony w tor obrazowy. Nie trzeba nawet przymykać do f/2. Wystarczy umowne f/1,5. Duszki zaczynają niknąć. Widać to bardzo wyraźnie. Przy f/2 jest już dobrze, a przy f/2,8 bardzo dobrze. Przy f/4 – f/5,6 mamy do czynienia z perfekcyjnie ostrym szkłem. Pamiętajcie jednak, że zwiększony kontrast – np. oświetlenie studyjne, czy po prostu dobra pogoda i słońce potrafią sprawić, że nawet na w pełni otwartej przysłonie obraz jest bardzo wysokiej jakości.

To typowe dla klasycznej optyki zachowanie, idzie w parze z małą odpornością na odblaski. Stosowanie osłony przeciwsłonecznej jest konieczne w pracy pod światło, gdyż przednia soczewka jest mocno eksponowana. Jednak gdy pozwolimy słońcu paść na przednią soczewkę zaczynają się ujawniać zafarby bardzo ładne w charakterze – bardzo przypominające te z Voiglandera Nokton 40 mm f/1,4 Classic. Są ładne, plastyczne i radykalnie potrafią zmieniać kolor całej sceny. Ostrość pozostaje. Jest dobra. Przypomina tą z najlepszych obiektywów do lustrzanek. Jednak ta zabawa kolorami pod światło potrafi uzależnić. Zmiana kąta o 2-3 stopnie potrafi zupełnie odmienić kadr. Nie jest to więc mistrz pracy pod światło, którego żaden promień nie pozbawi kontrastu. Ma on charakter i przypisuję mu za tę cechę duży plus. Tak ciekawa konstrukcja o odmiennym obrazowaniu może dać w Waszych rękach niecodzienne rezultaty, zwłaszcza, że matryce systemu GFX z łatwością te niuanse przechwycą i pokażą na zdjęciach.

Pomiędzy tym obiektywem a Fujinonem GFX 63 mm f/2,8 jest taka różnica jak pomiędzy Carl Zeiss Sonnarem 55 mm f/1,8 do Sony E a Voigtlanderem Noktonem 50 mm f/1,1. Zupełnie inne światy. Skorygowana perfekcja kontra szeroka gama plastyki. Tak jak jednak w tym przypadku przymknięcie do f/5,6 wyrównuje te obiektywy i stają się bardzo do siebie podobne.

Reasumując to ciężki kawałek optyki, wart swej ceny. W średnim formacie zwłaszcza. To prawie połowa ceny standardu z Fujifilm. Przypuszczam, że w zakresie dużych otworów przysłony (do f/1,9) potrafi zadziwić bardzo ciekawym obrazowaniem, które czeka na odkrycie. Portret z większej odległości, czy zdjęcia całej sylwetki z kilku metrów dadzą zapewne efekt zbliżony do większego formatu. Stworzenie większego kontrastu podbija ostrość. Mniejszy kontrast oferuje romantyczne rozmycia. Przymknięcia dają bardzo wysoką jakość. Można użyć tego standardu do fotografii architektury czy reportażu a nawet zdjęć konceptualnych czy mody. Ciekawe narzędzie. No i jeszcze raz podkreślę. W pełni manualne ostrzenie daje (przynajmniej mi) to co dają obiektywy Voigtlander w pełnej klatce. Kontrolę nad procesem powstawania zdjęcia. Zestaw z Fujifilm GFX 50R waży niecałe 2000 gram dlatego należy zadbać o dobrą stabilizację i cięższy statyw (chociaż ostre zdjęcia wykonuje się już przy czasach 1/50s).

Jutro znowu zrobię kilka zdjęć tym szkłem, tak należy postępować ze szkłami ultrajasnymi! Poznawać je i uczyć się ich. Znając możliwości innych pięćdziesiątek o takim świetle i tego co może zdziałać matryca każdego GFX`a zaczynam mieć ochotę na fotografowanie w ciemnościach, w nocy ale z jasno oświetlonymi fragmentami – np. puby, nocne ulice, dworce…. A przecież ja nie robię reportażu. No dobra – pora na zdjęcia.

Tak przy okazji. Wkrótce – w odpowiedzi na liczne zapytania, na które udzielam twierdzącej odpowiedzi – opublikuję test modelu GFX 50R. Tak kupiłem GFX`a ponieważ tak niska cena wreszcie tłumaczy średni format w codziennej pracy zawodowca. Jeszcze niedawno trudno było uzasadnić skalkulowanie zestawu średnioformatowego na naszym rynku, gdzie stawki są jakie są. Jeśli trafiał się wysmakowany klient lepiej było wypożyczyć Phase One, Hasselblada czy nawet Leicę S. Po wprowadzeniu na rynek najtańszego aparatu średnioformatowego przez Fujifilm, każdy podążający za jakością może zastanowić się czy to format dla niego. Zamieszczone zdjęcia potraktujcie trochę jako materiał do przemysleń nie tylko o Mitakonie, ale także o samym modelu GFX 50R.


admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *