Dlaczego Voigtländer do bezlusterkowca?

Może jestem nieobiektywny… Na pewno jestem nieobiektywny! Obiektywów Voigtländer używam od kilku lat, głównie z body Sony A7R. Czasami z Leica M240, czasami z Leica M Monochrom Typ 246. Możecie sprawdzić w licznych testach tych obiektywów. Używam ich namiętnie. Często. Przetestowałem prawie wszystkie. Mam o nich wyrobione zdanie i co najważniejsze…. W praktyce zawodowej stworzyłem system złożony z korpusu Sony i zestawu obiektywów pozbawionych AF. To bez sensu – pomyślicie! Nie do końca. Wszystko zależy jakie się ma priorytety. 

Tymczasem miło mi oznajmić, że takich zapaleńców, którzy używają obiektywów Voigtländer jest naprawdę wielu. Dziesiątki maili z zapytaniami o to jakie szkła kupić i jakie są między nimi różnice skłoniło mnie do zbiorczej odpowiedzi w tym właśnie artykule. Warto pokusić się o odpowiedź, ponieważ zastosowanie obiektywów wyprodukowanych w fabrykach Cosiny z korpusami Leica, Sony, Fujifilm czy też ostatnio Panasonic, Nikon, Canon ma duży sens.

Dla kogo są te obiektywy? To najtrudniejsze z pytań, jednak po zastanowieniu odpowiedź staje się oczywista. Obiektywy Voigtländer nie mają systemu AF. To sprawia, że ich używanie wiąże się z pewnym spowolnieniem. Chwilą refleksji. Nim zrobimy zdjęcie muskamy wzrokiem pierścień przysłony, korygujemy, przestawiamy a następnie zbliżamy oko do wizjera i po włączeniu podglądu rozpoczynamy proces ostrzenia. Proces, który jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Nie chcę tego mitologizować ale ostrzenie obiektywem, który zbudowany jest bardzo dobrze pod względem mechanicznym może dostarczyć głębokich wrażeń. Precyzja przesuwanego pierścienia, który jest dobrze przemyślany i zestrojony z odpowiednio stromą helikoidą, dobrze smarowaną i mechanicznie doskonałą, pozwala nam obserwować przesuwanie się głębi ostrości po fotografowanym obiekcie. Jeśli dodatkowo obiektyw jest jasny i oferują bardzo wysoka ostrość i mikrokontrast – jest to piękne doświadczenie. Dlaczego tyle o tym piszę? Dlatego, że to nie są doświadczenia dane nam wszystkim. Po zakupieniu korpusu Sony A7R wraz z obiektywem Carl Zeiss Sony Sonnar 55 mm f/1,8 oszalałem z radości ponieważ wróciłem do czasów, w których za jakość fotografii odpowiadały obiektywy Zeiss mocowane na korpusie lustrzanki Sony Alfa 900. Jakość obiektywu Zeissa – tego wymienionego – jest niepodważalna. Niestety, tak jak jest on perfekcyjny optycznie tak bardzo jest też nudny. Nie wnosi nić do pokazywanego obrazu. W wysokiej jakości pokaże Wam to co przed nim umieścicie. Jeśli o to Wam chodzi jest ok. Jeśli używacie AF to jest to dobry wybór. Niestety, każdy obiektyw AF musi być tak skonstruowany, żeby silnik szybko przestawiał grupę soczewek odpowiedzialnych za ostrzenie. Łatwo tę funkcję wyłączyć i mieć obiektyw manualny. Czyżby? W obiektywach z AF – tych ogólnie znanych – np. Systemu Canona cała skala ostrości od nieskończoności do 30 centymetrów potrafi mieć 2-3 cm. Ruch pierścienia o 15 stopni przeniesie nas od najbliższego dystansu do nieskończoności. Ruch o jeden milimetr to często 10-20 cm ostrości na realnym, fotografowanym obiekcie. Drgnięcie opuszka palca może rozostrzyć obraz… W tym obiektywie Sony – Zeiss mamy do czynienia z jeszcze jednym udoskonaleniem. Pierścień ostrości to tylko przełącznik. Kręci się wokół osi bez momentu zatrzymania. To nieco lepsze. Trzeba trochę większego ruchu, aby silnik przemieścił grupę soczewek. Jest lepiej jednak z precyzją to wszystko nie ma nic wspólnego. 

Nic dziwnego, że kiedy po raz pierwszy założyłem na korpus Sony obiektyw manualny z prawdziwego zdarzenia – a był nim właśnie Voigtländer- zupełnie zgłupiałem. Precyzja mechaniki, mikrokontrast, ostrość – zupełnie jak w najlepszych obiektywach jakie widziałem. Jakość widoczna w powiększonym wycinku obrazu w wizjerze A7R przeniesiona na 36 mln matrycę i oglądana następnie w postaci gotowej fotografii potrafi uzależnić. Jesli nie fotografujemy akcji a zależy nam na dobrych zdjęciach – możemy sięgnąć po dobre obiektywy. Leica M, Zeiss ZM czy właśnie Voigtlandery. Tu możemy spróbować zarówno tych z mocowaniem Leica jak i tych zmocowaniem Sony E. Duża dowolność, chociaż tych z mocowaniem Leca M jest więcej. Te z mocowaniem Sony E mają zaś wsparcie stabilizacji i EXIF. Jest nad czym się zastanawiać.

Nie to jest jednak najważniejsze i nie daje odpowiedzi na pytanie – dla kogo są te obiektywy? Nie miejcie mi tego za złe, ale myślę, że są dla tych, którzy poszukują świadomie coraz ciekawszego obrazowania. Nie są dla tych, którzy cieszą się, że maja obiektyw o tej czy tamtej ogniskowej i cieszą się z uwieczniania chwil. To obiektywy dla tych, którzy popełnili juz niejedno zdjęcie z użyciem obiektywu o tej czy innej ogniskowej i to przestaje im wystarczać – szukają czegoś więcej…

Nie przerywajcie lektury. Ja sam jeszcze niedawno należałem do tych, którzy szczęśliwi byli, że do swego Canona podpinali szkło L o jasności f/1,2 czy f/1,4 i ogniskowej 24, 35, 50 czy 85 mm. Przecież obiektywy kosztowały krocie, były uznawane przez profesjonalistów na całym świecie, więc wszystko było ok. Tak do momentu, aż na własne oczy nie zobaczyłem obrazu wykonanego przez obiektyw Zeissa na matrycy mojego Canona. Było dobrze zanim nie zobaczyłem tego co robił na matrycy Sony Alfa 900 taki Zeiss Sonar 135 mm f/1,8. 

Czar prysł gdy zobaczyłem jakie fotografie można zrobić przy użyciu mającego ponad 40 lat obiektywu Leica M Summicron-C 40 mm f/2. Tak. To droga, którą przeszedłem i dzięki której zobaczyłem niuanse obrazowania. Stosunek ostrości do nieostrości, sposób rozmycia, mikrokontrast, mechanika – to wszystko nagle zaczęło mieć znaczenie. Mój kolega porównując obraz z obiektywu Canon L 85 mm f/1,2 i Canon L 50 mm f/1,2 do manualnego Zeiss Planara ZE 50 mm f/2 Maro zauważył: „Maciek, wszystkie nasze obiektywy są popsute”. Tak duża była różnica w jakości. Do tamtej chwili tego nie wiedziałem. Trudno w czasach lustrzanek było ostrzyć manualnie. Teraz jednak gdy mamy bezlusterkowce z ich wspaniałymi wizjerami oferującymi powiększenie fragmentu obrazu? Czy można chcieć więcej? Można! Można życzyć sobie naprawdę dobrych obiektywów – a takimi są właśnie obiektywy Voigtlander. 

Jeśli szukasz jakości. Jakości. Jeśli szukasz szlachetnego obrazowania. Jeśli szukasz bardziej „ludzkiego” fotografowania bez udziału systemu AF, który tak często się myli nastawiając ostrość na rzęsę a nie siatkówkę oka. Czytasz dobry tekst.

Obiektywnie są dobre, ponieważ powstają w fabrykach Cosina. W tych samych fabrykach, w których produkowane są najlepsze na świecie obiektywy manualne Zeiss serii czy Otus. Może być lepsza rekomendacja? Wątpię. Samo nanoszenie warstw przeciwodblaskowych Zeiss T Star obostrzone jest takimi reżimami technologicznymi, że trudno doszukać się fabryki, która mogłaby się tego podjąć. To nie wszystko. Kadra zarządzająca pozwala sobie na produkcję obiektywów bardzo niszowych. Dających konkretną jakość, efekt i co ważne doskonale wykonanych, niewielkich i o bardzo dobrej jakości. Gdyby ktoś pytał czy naprawdę są takie dobre – odpowiem bez wahania – tak. Jestem tej jakości pewien ponieważ widziałem dużą ilośc ludzi, którzy po próbach obiektywów Voigtländer na imprezie Optyczne.pl czy Targach Foto video w Łodzi po prostu je kupowali. Znam opinie wielu użytkowników Dzielicie się nimi ze mną za co w tym miejscu dziękuję.

Tu mała dygresja. Z doświadczenia wiem, że niektórych z tych obiektywów możemy na początku nie zrozumieć. Tu odsyłam do testu obiektywu Heliar 50 mm f/3,5. Oni jednak (inżynierowie Cosiny)  wiedzą po co tworzą konkretną konstrukcję. My możemy z tej wiedzy korzystać. 

Jakie obiektywy Voigtländer polecam do bezlusterkowców? Podzielę je na dwie kategorie. Pierwsza to obiektywy, które polecę każdemu, kto posiada bezlusterkowca z wysoko-rozdzielczą matrycą czyli co najmniej z matrycą 36 mln pikseli i więcej. Dlaczego? Dlatego, że w tej grupie znajdą się obiektywy oferujące poza ciekawym obrazowaniem totalnie bezkonkurencyjną jakość. Obiektywy obliczone pod wysokowydajne matryce. Obiektywy, które z pewnością zawstydzą firmowe, dedykowane konstrukcje często o wiele droższe. To obiektywy, które polecam ze względu na jakość.

Druga grupa to obiektywy, które oferują nietuzinkowe efekty bez względu na to z jaką matrycą je zestroimy. Oferują nietypową perspektywę, dziwne efekty rozmyć czy sposób obrazowania. Nie zawsze są najlepsze w swej klasie, dają jednak obrazy, których szybko nie zapomnicie ani Wy ani oglądający Wasze zdjęcia. Często są to konstrukcje będące na rynku od wielu lat ale stające się z wolna legendą lub już nią będące. Takie, o których kolega opowiada koledze.

Grupa pierwsza. Mistrzowie wydajności i jakości. Obiektywy, które polecam do bezlusterkowców takich jak Sony A7/9, między innymi dlatego, że oferują jakość większą niż obiektywy natywne za mniejsze pieniądze i z mniejszymi gabarytami. 

1. APO Lanthar 65 mm f/2 Makro – najostrzejszy obiektyw do Sony, jaki miałem okazję testować i używać. Nr 1 w mojej torbie. As każdego zlecenia. Twórca podziwianych za jakość zdjęć. Jeśli nim nie fotografowałeś i uważasz, że masz ostry obiektyw – najpewniej się mylisz. Tak – nie ma w ogóle aberracji chromatycznej. Rewelacyjny do pracy na każdym dystansie od krajobrazu, przez portret, przedmioty, aż po makro. Test.

2. APO Lanthar 110 f/2,5 Makro – to samo co poprzedni, ale dla tych którzy wolą dłuższe ogniskowe. Test.

3. Nokton 50 mm f/1,2 – obojętnie czy mniejszy z mocowaniem Leica M czy większy z mocowaniem Sony E. Po prostu jedna z najlepszych pięćdziesiątek na świecie. Musiałem to napisać. Ostrość i mikrokontrast nawet na otwartej przysłonie w zestawieniu z tak jedwabistym rozmyciem tła – to trzeba zobaczyć. Test.

4. Nokton 40 mm f/1,2 – jak poprzednik, tylko nieco inna ogniskowa. Test

5. Nokton 35 mm f/1,2 ASPHERICAL II. Najjaśniejsze szkło do pełnej klatki o tej ogniskowej. Mój obiektyw ulubiony. Ma mocowanie tylko M, ale warto specjalnie dla niego kupić VM-E Close Focus Adapter i cieszyć się wybitnymi kadrami i jakością. Nie ważne czy fotografujesz czy filmujesz. Chcesz mieć zdjęcia wyjątkowe ze szkła o ogniskowej 35 mm? Każde profesjonalne zlecenie podejmuję się mając to szkło w torbie. Optyczny zawrót głowy. Nie bierzcie tego na poważnie do końca. Ja jestem od tego szkła uzależniony. Test.

6. Nokton 21 mm f/1,4 – jeden z najnowszych Noktonów, który buduje nowe standardy jakości w tym zakresie ogniskowych. Nie uwierzyłbym, ze jest tak dobry gdybym tego nie sprawdził. Test.

Grupa druga. Nietuzinkowe szkła o niespotykanych właściwościach.

1. Nokton 40 mm f/1,4 Classic – najlepsze szkło „na początek” poznawanie manualnego ostrzenia rodem z Cosiny. Coś więcej niż wstęp do fotograficznej przygody. Obojętnie czy MC czy SC. Poczytajcie, pomyślcie. Polecam.

Test wersji SC.

Test wersji MC.

2. Nokton 35 mm f/1,4 Classic – każdy z serii. Wersja I czy II. MC czy SC. Wersja z mocowaniem M czy E. Tak jak poprzednik ale z odrobinę mniejsza jakością no i mniej uniwersalny od poprzednika bo jednak z kątem lokującym obiekt na tle.

Test wersji MC vs SC.

Test 35 mm F/1,4 Classic do Sony E.

Test 35 mm SC & MC II.

3. Color -Skopar 21 mm f/3,5. Tak mały, tak ostry. Niezauważalny na korpusie, czasami trudny do wyszukania w torbie ale oferujący bardzo wysoką jakość obrazu. Nieco gorszy od Loxia 21 mm f/2,8 ale lepszy od wszystkiego innego, a z tą masą i wielkością nie ma konkurencji. Jeśli chcesz być jeszcze mniej widoczny, a fotografujesz w czerni i bieli możesz zainteresować się Color-Skoparem 21 mm f/4. Prawie go nie ma a jakość? Ta sama tylko z fioletową winietą co w czerni i bieli jest niezauważalną wadą. To niemożliwe, że tak mały obiektyw daje taki obraz.

Test wersji do Sony 21 f/3,5.

Test wersji 21 f/4 do Leica M.

4. Hyper Wide Heliar 10 mm f/5,6. Jeden z moich faworytów. Mały, lekki, oferujący wysoką jakość i niespotykane wrażenia wizualne. Kąt widzenia ponad 130 stopni przy pełnej klatce i braku dystorsji. Tak. Braku dystorsji – zadziwia. Jeśli fotografujesz wnętrza lub architekturę, ewentualnie podróżujesz – nie możesz go nie posiadać. Test.

5. Ultra Wide Heliar 12 mm f/5,6 to samo co poprzedni. Nieco mniej ekstremalny. Test.

6. Ultron 28 mm f/2. Hmm – to chyba szkło Leica. Nie? No nie wiem. Test.

7. Ultron 35 mm f/1,7 – jak poprzednik prawie bez aberracji chromatycznej. Przedziwny obiektyw. Gorszy od Noktona 35 mm f/1,2. Test.

8. Heliar 50 mm f/ 3,5 – jeszcze dziwniejszy), obiektyw o dziwnym wyglądzie, który zaciekawia wszystkich. Historia fotografii w pigułce. Jakość trudna do zdefiniowania, odrodzony pierwszy na świecie obiektyw pozbawiony prawie zupełnie wad optycznych i posiadający dziwny, analogowy look. Test.

9. Nokton 50 mm f/1,5 – maleńki obiektyw 50 mm. Mógłby być na pierwszej liście. Jest tak dobry. Ultra precyzyjny na każde profesjonalne zlecenie. Daje piękne na wpół analogowe obrazy o wysokiej jakości jeśli jest otwarty i referencyjne jeśli go przymkniesz. Jeśli cenisz małe rozmiary on jest dla Ciebie. Po przymknięciu lepszy niż jakikolwiek inny obiektyw 50 mm. Ciekawe rozmycia i mechanika sprawiły, że sprzedałem 55 mm Zeiss Sonnara o jasności 1,8 aby go kupić. Nigdy tej decyzji nie żałowałem. Test.

10. Ultron 35 mm f/2 – no cóż jeśli chciałbyś Noktona 35 mm f/1,2 i dziwniejszego Noktona 35 mm f/1,4 Classic – możesz kupić tego Ultrona. Jest czymś pośrednim. Jakość z jednej strony, małe gabaryt z drugiej i interesujący, analogowy look z trzeciej. Trzeciej? No coż bardzo go lubię. Test.

Jeśli macie wątpliwości – nie wahajcie się pisać – postaram się doradzić.

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *