Voigtländer Nokton 40 mm F/1,2 ASPHERICAL

Posted on

Zapraszam Was do testu obiektywu, na który długo czekałem. Tym razem przetestujemy go wspólnie. Przeżyjemy razem wszystkie emocje, które na ogół muszę przeżywać w samotności. Znacie to uczucie, gdy wyczekiwany, zamówiony towar dociera do Was i wreszcie możecie go rozpakować? Ja otrzymałem paczkę w piątek, ale prozaiczne zajęcia, nie pozwoliły mi na przystąpienie do „obwąchiwania” tak wyczekiwanej konstrukcji. Zrobimy to razem. Przy filiżaneczce espresso;-)

Dlaczego wyczekiwanej? Dlatego, że każdy obiektyw o ogniskowej 40 mm jest dla mnie bardzo ważny. Tak. To nie 35 mm i nie 50 mm są najlepszą ogniskową – dla mnie – zaznaczam. To kąt najbliższy standardowi, który przy „wąskiej” pięćdziesiątce i „szerokiej” trzydziestce piątce daje poczucie nie ingerowania w perspektywę. Pisałem o moich preferencjach i miłości do tej ogniskowej, przy okazji testu obiektywu Voigtländer 40 mm F/1,4 Classic. Teraz pora na szkło bardziej zaawansowane. Obliczone na nowo. W dodatku dostępne z mocowaniami Leica M i Sony E. W trzech odcinkach tego testu poznacie obiektyw Voigtländer Nokton 40 mm F/1,2. Szkło, które daje mi nadzieję na to, że pokona w teście ostrości swego starszego brata o ogniskowej 35 mm Noktona F/1,2 Aspherical.

Słowo wprowadzenia. Obiektyw ten różni się obrazowaniem w zależności od wersji mocowania… Pomyślicie, że zwariowałem, ale…. Na stronie wspaniałego Steva Huffa znajdziecie test porównawczy, który od pierwszego rzutu oka pozwala rozróżnić te dwa szkła.  Obraz z obiektywu z mocowaniem M jest bardziej plastyczny, obarczony większym winietowaniem, ale także znacznie ładniejszym, spokojniejszym rozmyciem. Obiektyw w wersji z mocowanim E ma bardziej nerwowe rozmycie, ale mniejszą plastykę i winietowanie. Na tej skali zdjęć nie da się porównać różnicy w ostrości. Trochę żałowałem, że Steve nie przeprowadził testu w taki sposób, że na Sony nie założył obydwu wersji. Tak czy owak, mamy dwa różne obrazowania.  Mnie bardziej spodobała się wstępnie wersja M. Taka właśnie spoczywa w pudełku przede mną.

Dlaczego taka różnica w obrazie? Skąd ona wynika? Można snuć domysły wsparte nicią wątpliwej logiki. Otóż, na stronie producenta te dwa szkła inaczej się nazywają… Wersja z mocowaniem E nazywa się: E-Mount 40 mm / F 1,2 Nokton aspherical. Wersja z mocowaniem M: VM 40 mm / F 1,2 Nokton. Czyżby więc wersja M nie była szkłem z elementami asferycznymi??? Raczej nie. Asferyczność soczewek jest widoczna gołym okiem. Na pudełku mamy w nazwie aspharisch. Nie ma tego dopisku ma samych obiektywach, chociaż na wszystkich innych konstrukcjach, czerwony napis aspherical jest naniesiony, Firma Voigtländer wyprodukowała dwa inne szkła? Nie zdziwiłoby mnie to, skoro stać ją na takie fanaberie, jak wypuszczenie na rynek dwóch wersji obiektywu 35 mm F/1,4 Classic różniących się ilością warstw przeciwodblaskowych.

Pudełko nie za duże. Dosyć ciężkie. W środku znajdujemy obiektyw, który jest optyczną perełką. Bardzo dobrze wykonany, ciężki jak na swe gabaryty. Czujemy go w palcach bardzo wyraźnie. Sam metal. Chromowane mocowanie bagnetowe osłony przeciwsłonecznej. Część opisów na skalach grawerowana.

Świetnym posunięciem jest fakt ujednolicenia wyglądu tego obiektywu ze szkłem 35 mm F/1,2.

Takie samo zwężenie w okolicach bagnetu, podobna średnica. Takie same wyżłobienia na pierścieniu ostrości, taki sam pierścień przysłony. Taka sama średnica mocowania filtrów. Tylko mniejsza długość i masa. Razem ze szkłem 75 mm F/1,8 i 50 mm F/1,1 tworzą wspaniały zestaw. Skąd to skojarzenie z klejnotem? Otóż jest to obiektyw bardzo piękny w proporcjach, z zimnymi warstwami przeciwodblaskowymi, wystającą poza bagnet tylną soczewką, którego precyzję wykonania odczuwamy już od pierwszego z nim zetknięcia. Masywny, zimny, nie tylko sprawia wrażenie bardzo dokładnie zbudowanego i zmontowanego (jak to Voigtländer) – on po prostu taki jest. 8 elementów w 6 grupach. 10 listków przysłony. Odległość ostrzenia od 0,5 metra. Waga 315 gram, długość 43,5 mm, średnica 60,8 mm. Kąt widzenia (po przekątnej) 55 stopni. 

Słowem przed Wami bardzo dobrze zbudowany obiektyw ze światowej ekstraklasy. Pierścienie przysłony i ostrości pracują bardzo płynnie. Żadnych luzów. Mały zgrabny obiektyw, który można sobie wyobrazić, jako standard. Założę go na Sony A7R przez przejściówkę Voigtländer Close Focus Adapter. Ciekaw jestem jakie wygeneruje obrazy.  Na razie zobaczcie jak wygląda ten obiektyw.

W drugim artykule testowym, przyszła pora na pokazanie jak pracuje Nokton 40 mm F/1,2. No cóż. To po prostu bardzo dobry Voigtlander. Z wnioskami należy być ostrożnym. Uogólniając – to ta sama ostrość, którą znamy z modelu 35 mm f/1,2. Kto czyta moje recenzje wie, że to moje ulubione szkło 35 mm. Ostrość, charakter rozmyć, aberracje – wszystko na bardzo podobnym poziomie. Wydłużona ogniskowa niosąca za sobą mniejszą głębię ostrości sprawia, że obiektyw ten generuje na otwartej przysłonie bardzo romantyczne obrazy. Jest spore winietowanie, są rozmycia po brzegach, ale wszystko na bardzo wysokim poziomie. Wydaje mi się (przydałoby się to sprawdzić w teście), że już na F/1,4 otrzymujemy bardzo wysoką jakość, przekraczającą to co można uzyskać z takich szkieł jak Zeiss Sonnar 55 mm F/1,8. Co więcej, ten obiektyw jest znacznie lepszy niż Nokton 40 mm f/1,4 Classic, ale też ma taki być. Brak słowa “Classic” w nazwie skutkuje znacznie “normalniejszym” obrazowaniem, nadal nieco analogowym, ale nie tak spektakularnym. Rozmycie świetne, jak na typowy standard przystało. Można spokojnie rozważyć Noktona 40 mm F/1,2 jako główny standard w swym systemie. Różnica pomiędzy ogniskową 35 mm i 40 jest duża, ale po głębszym zastanowieniu, można próbować tak zestawić obiektywy, aby mieć pod ręką naprawdę ciekawe kąty widzenia. Zróżnicowane, a jednak kompatybilne ze sobą. Cosina zapowiedziała szkło 50 mm F/1,2 z mocowaniem M, być może dla perfekcjonistów to właśnie stałki o ogniskowych 35, 40 i 50 i świetle F/1,2 dadzą zestaw marzeń?

Tego obiektywu należy się nauczyć. To świetne narzędzie, ale bardzo delikatne w zmianach obrazowania. Pomiędzy F/1,2 a F/2 dzieje się bardzo dużo. Znika aberracja (niewielka) i winietowanie, podnosi się ostrość. Znika mniejszy mikrokontrast na rzecz wyśrubowanej jakości. Jakości typowej dla szkieł z najwyższej półki. Mam jednak wrażenie, że nawet po przymknięciu, obiektyw daje piękny look, a nie bezduszny zapis tego co przed obiektywem. Trochę jak Leica Summicron M 50 mm F/2. Część drugą testu można zakończyć. Typowy dla mnie obiekt testowy – trochę zdjęć do analizy. Wnioski wyciagajcie sami.

W następnym, ostatnim odcinku pokażę, jak to szkło sprawdza się w warunkach do którego zostało stworzone. W niskim poziomie oświetlenia. Sam jestem ciekaw, jakie obrazy można pozyskać pracując w trudnych warunkach na otwartej przysłonie. Dla fanów oceny jakości, zamieszczę także zdjęcia martwej natury na wszystkich przysłonach.

Fotografie należy powiększyć.

F/1,2

F/2

F/1,2

F/2

F/1,2

F/1,2

F/2


F/1,2

F/1,4

F/1,4

F/2

F/1,2

F/2

F/1,2

F/1,4

F/2


F/1,2

F/2

F/1,2

F/1,4

F/2

F/1,4

 

Poniżej kadry z ogniskowych 35, 40 i 65 mm. Ewidentnie widać “dziurę” i brakujące miejsce na 50 mm.







Zgodnie z obietnicą – kilka zdjęć z prawdziwej sesji. To szkło, które bardzo… Podkreślam – bardzo dobrze, jest mieć w swojej torbie. Wszystkie fotografie wykonałem na otworach F/1,2 – 1,4 – kamerą Sony A7R. Zauważcie, że portretowa sesja, daje możliwość zastanowienia się nad klasą generowanego obrazu. Po pierwsze obraz jest ostry, ale bardzo analogowo prezentują się rozmycia. Po drugie ogniskowa 40 mm dodaje nieco więcej kontekstu do fotografowanego obiektu, ale człowiek nadal jest najważniejszy. Więcej kontekstu, niż w przypadku 50 mm jest tu bardzo – “na miejscu”. Jeszcze więcej – gdyby użyć szkła 35 mm – mogłoby rozpraszać, kierując uwagę na tło. Jeszcze raz to napiszę – osobiście uważam szkło 40 mm za “prawdziwy standard” – lepszy niż ogniskowa 50 mm. Na zdjęciach –  Andrii Sacheva – muzyk (skrzypce) i producent muzyczny, którego możecie bliżej poznać, oglądając profil społecznościowy na FB. Wypadł w tych obrazach, dokładnie tak jak tego oczekiwałem. Współcześnie, ale z dużą dozą nostalgii. Duża w tym zasługa szkła, które na swój, nieco romantyczny sposób, interpretuje rzeczywistość. Obrazy możecie powiększać.

 


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *